Rozdział dedykuję mojej kochanej czytelniczce Weronice ;) I dziękuję jej za motywacje <3
Z kieszeni brudnych jeansów wystawały dwie różdżki, książki były rozsypane po całej podłodze, miotła dziwnym trafem znalazła się na żyrandolu, a szkolne szaty cudownie zdobiły okno. Jednym słowem gdyby pani Weasley to widziała dostałaby szału. Na szczęście były wakacje i nikt na to nie zwracał uwagi. Jednak dla czarodziei one nie są tak świetne jak dla pospolitych mugoli. Co to za dwa wolne miesiące, w których nie można stosować żadnych zaklęć?
Nastała noc. W domu Weasleyów panowała ciemność i cisza.... no może nie zupełna cisza, bo z pokoju Percy'ego dobiegał stłumiony śmiech bliźniaków. Jak można przespać pierwszą wakacyjną noc ?
- Weź to zgaś, bolą mnie oczy! - krzyczał Percy zasłaniając się poduszką, bo w prost na jego twarz padało światło mugolskiej latarki, którą zwędził ojcu George i testował oczywiście na swoim bracie.
- Zamknij się na chwilę - wyszeptał Fred i zatkał ręką usta George'a.
Cisza. Czyżby mu się wydawało? Mógłby przysiąc, że słyszał coś zaskakująco dziwnego, niebywałego, a może nawet niebezpiecznego?
- Chyba mi się wydawało - zlekceważył temat Fred i skoczył na Percy'ego łaskocząc go po brzuchu.
Usłyszeli kroki na schodach... Kto o tej porze mógł szlajać się po Norze? Percy na chwilę przestał odpychać od siebie Freda, a on sam stanął bezruchu na łóżku gotowy na obronę. Drzwi zaskrzypiały, pojawił się ogromny cień o trzech rękach? George wtulił się w latarkę, która miała służyć mu za broń ostateczną, Percy zakrył głowę kołdrą.
Nastała noc. W domu Weasleyów panowała ciemność i cisza.... no może nie zupełna cisza, bo z pokoju Percy'ego dobiegał stłumiony śmiech bliźniaków. Jak można przespać pierwszą wakacyjną noc ?
- Weź to zgaś, bolą mnie oczy! - krzyczał Percy zasłaniając się poduszką, bo w prost na jego twarz padało światło mugolskiej latarki, którą zwędził ojcu George i testował oczywiście na swoim bracie.
- Zamknij się na chwilę - wyszeptał Fred i zatkał ręką usta George'a.
Cisza. Czyżby mu się wydawało? Mógłby przysiąc, że słyszał coś zaskakująco dziwnego, niebywałego, a może nawet niebezpiecznego?
- Chyba mi się wydawało - zlekceważył temat Fred i skoczył na Percy'ego łaskocząc go po brzuchu.
Usłyszeli kroki na schodach... Kto o tej porze mógł szlajać się po Norze? Percy na chwilę przestał odpychać od siebie Freda, a on sam stanął bezruchu na łóżku gotowy na obronę. Drzwi zaskrzypiały, pojawił się ogromny cień o trzech rękach? George wtulił się w latarkę, która miała służyć mu za broń ostateczną, Percy zakrył głowę kołdrą.
- Cześć chłopcy, usłyszałam krzyki i pomyślałam, że przyjdę. Wiecie, nie potrafię zasnąć... strasznie chciałabym być w Hogwarcie, jak tam jest? - to była Ginny... Ale dlaczego trzy ręce? Miała po prostu w prawej dłoni różdżkę, bo już nie mogła się doczekać, kiedy zacznie naukę zaklęć.
Percy odsłonił oczy i popatrzył przerażony na zegarek. Powoli zbliżała się północ. O tej porze każdy szanowany się czarodziej powinien już spać.
- Dobra wystarczy już pogawędek. Teraz szybko do łóżek. Gdyby mama się dowiedziała...- mówiąc to wyprowadził Ginny za drzwi i próbował to samo zrobić z bliźniakami.
Jednak nikt nie zwracał na to uwagi. No niby jak w takich chwilach mógł przeszkodzi zwykły, nudny Percy?
- Wiesz co Ginny, nie da się tego dokładnie opowiedzieć, musisz to zobaczyć, co nie Fred? Proponuje chodźmy tam teraz!
- Zwariowałeś?! O tej porze? A w dodatku przecież są wakacje! Nawet w roku szkolnym nie można się włóczyć po szkole o tak późnej porze ! - Percy przeraził się zwariowanym pomysłem George'a.
Czyżby? Ja się dziwię, że jesteśmy rodziną, kompletna różnica wartości życia. Pomyślał Fred. Dobrze, że się do niego nie przyznaje.
- A teraz cichutko na dół, żeby ojciec z matą się nie obudzili. - wyszeptał George i złapał podekscytowaną Ginny za rękę.
Stąpali powoli na palcach tak aby nie było słychać ani najcichszego skrzypnięcia . Zrezygnowany Percy z przyklejoną mugolską taśmą na ustach i ze związanymi rękami ( Fred zabezpieczył Percy'ego przed ucieczką i wykrzykiwaniem sprzeciwu ). Wszystko skończyłoby się dobrze, ale oczywiście musiały pojawić się przeszkody. Na kanapie w salonie siedział pan Weasley z " Prorokiem Codziennym " na oczach. Najwidoczniej zasnął podczas czytania.
- No kurczę - klną Fred - Musimy być teraz bardzo ostrożni - zwrócił się do Georga, który twierdząco kiwnął głową.
Szybko podbiegli do kominka ciągle zaglądając na chrapiącego ojca.
- Podaj flakonik - wyszeptał George.
Chłopak wyciągnął z naczynia odrobinę proszku. Już niewiele zostało. Oby tylko pani Weasley nie zauważyła, że proszku ubyło.
- Będzie bezpieczniej jak wejdę z Percym, no wiesz... ty Fred idź z Ginny. Nawet zaoszczędzimy proszek Fiuu.
George wszedł powoli do komina wlokąc za sobą zbuntowanego brata, który za wszelką cenę próbował się wydostać. Rozsypał po kominku garść proszku. A gdy to zrobił pod jego nogami zapłonęło małe ognisko. Dym wpadł chłopcu do ust, a kurz pojawił się w całym pokoju. Najwidoczniej dawno tu nikt nie sprzątał.
- Do..do.. apff ! - kichnął George - Do Hog.. apff.. do Hrogw!
I stało się! Przenieśli się nie wiadomo gdzie! Ale na pewno nie do Hogwartu...
- Kurczę co oni powiedzieli? - podrapał się po głowię Fred.
Ginny wzruszyła ramionami. Miała oczy pełne łez. Możliwe, że przez nią jej bracia wpadną w tarapaty, albo zabłądzą i może nawet nigdy nie wrócą! Przecież ona tylko chciała wiedzieć jak wygląda Hogwart ...
- Gdzie my jesteśmy? - zmartwił się George.
Miejsce rzeczywiście wcale nie przypominało Hogwartu, a z daleka na pewno nie dymiło się w kominie chatki Hagrida. Percy próbował się uwolnić z ciasno związanych sznurów, ale bezskutecznie.
- A racja ! Zapomniałem o tobie. Teraz to chyba nie będziesz niebezpieczny - uśmiechnął się szeroko George tak, że widoczne były jego wszystkie zęby.
Nagle usłyszeli jakieś krzyki. Dobiegały z wielkiego dworu, którego wcześniej nie zauważyli.
- Chodź - pociągnął Percy'ego za rękę i razem schowali się za wielkim dębem.
Percy miał tego dość. Jak na prefekta przystało nie był przyzwyczajony do takich sytuacji. Co jakiś czas mówił : " Dobrze, że matka tego nie widzi..." albo " Jak wrócimy do domu to poproszę ojca, żeby własnoręcznie sprawił ci lanie".
- Ty wredny, głupi śmierciożerco! Tylko na to cię stać? - dobiegał do ich uszu jakiś damski głos.
- Zamknij się tępa kobieto! Jak śmiesz tak do mnie mówić?
George mógłby przysiąc, że ten gruby, męski głos należy do ojca Malfoya. Czyżby on i jego małżonka nie byli takim idealnym małżeństwem? Usłyszeli płacz kobiety... Pewnie Lucjusz uderzył ją w policzek. Drzwi się otworzyły a z nich wypadł Draco. Co dziwne nie szedł swym dostojnym krokiem, a z jego twarzy spełzł szyderczy uśmieszek. Wręcz przeciwnie z jego dużych, stalowych oczu spływały słone łzy. Usiadł na trawie i zdenerwowany kopał kamyki leżące obok. Miał smutną minę i zmarszczone ze złości czoło.
- Cykor i beksa. - wyszeptał śmiejąc się George.
- Wcale nie prawda, on po prostu jest wrażliwy i nie pozwoli krzywdzić matki!
- Ginny ? Skąd się tu znalazłaś? - zdziwił się Percy.
Dziewczynka popatrzyła ze złością na stojącego obok niej Freda i wyszeptała :
- A jak myślisz? Twój braciszek jest tak inteligenty, że kazał mi wejść do kominka i powtarzać coś w rodzaju " apff... hogw...he...". Myślał, że jak będę udawać ciebie to znajdziemy się w tym samym miejscu co wy.
- Ale po co? Przecież mogliście nas jakoś uratować! Powiedzieć ojcu... A tak to zostaniemy tu razem na zawsze! - przerwał przestraszony Percy uderzając się w czoło słysząc bezmyślność brata.
- Nie pomyślałem o tym... Ale na szczęście ojciec się nie obudził ! Nie rozumiem jak można tak spać? Rozbiłem wazon, a on nawet nie przekręcił się na drugi bok...Percy odsłonił oczy i popatrzył przerażony na zegarek. Powoli zbliżała się północ. O tej porze każdy szanowany się czarodziej powinien już spać.
- Dobra wystarczy już pogawędek. Teraz szybko do łóżek. Gdyby mama się dowiedziała...- mówiąc to wyprowadził Ginny za drzwi i próbował to samo zrobić z bliźniakami.
Jednak nikt nie zwracał na to uwagi. No niby jak w takich chwilach mógł przeszkodzi zwykły, nudny Percy?
- Wiesz co Ginny, nie da się tego dokładnie opowiedzieć, musisz to zobaczyć, co nie Fred? Proponuje chodźmy tam teraz!
- Zwariowałeś?! O tej porze? A w dodatku przecież są wakacje! Nawet w roku szkolnym nie można się włóczyć po szkole o tak późnej porze ! - Percy przeraził się zwariowanym pomysłem George'a.
Czyżby? Ja się dziwię, że jesteśmy rodziną, kompletna różnica wartości życia. Pomyślał Fred. Dobrze, że się do niego nie przyznaje.
- A teraz cichutko na dół, żeby ojciec z matą się nie obudzili. - wyszeptał George i złapał podekscytowaną Ginny za rękę.
Stąpali powoli na palcach tak aby nie było słychać ani najcichszego skrzypnięcia . Zrezygnowany Percy z przyklejoną mugolską taśmą na ustach i ze związanymi rękami ( Fred zabezpieczył Percy'ego przed ucieczką i wykrzykiwaniem sprzeciwu ). Wszystko skończyłoby się dobrze, ale oczywiście musiały pojawić się przeszkody. Na kanapie w salonie siedział pan Weasley z " Prorokiem Codziennym " na oczach. Najwidoczniej zasnął podczas czytania.
- No kurczę - klną Fred - Musimy być teraz bardzo ostrożni - zwrócił się do Georga, który twierdząco kiwnął głową.
Szybko podbiegli do kominka ciągle zaglądając na chrapiącego ojca.
- Podaj flakonik - wyszeptał George.
Chłopak wyciągnął z naczynia odrobinę proszku. Już niewiele zostało. Oby tylko pani Weasley nie zauważyła, że proszku ubyło.
- Będzie bezpieczniej jak wejdę z Percym, no wiesz... ty Fred idź z Ginny. Nawet zaoszczędzimy proszek Fiuu.
George wszedł powoli do komina wlokąc za sobą zbuntowanego brata, który za wszelką cenę próbował się wydostać. Rozsypał po kominku garść proszku. A gdy to zrobił pod jego nogami zapłonęło małe ognisko. Dym wpadł chłopcu do ust, a kurz pojawił się w całym pokoju. Najwidoczniej dawno tu nikt nie sprzątał.
- Do..do.. apff ! - kichnął George - Do Hog.. apff.. do Hrogw!
I stało się! Przenieśli się nie wiadomo gdzie! Ale na pewno nie do Hogwartu...
- Kurczę co oni powiedzieli? - podrapał się po głowię Fred.
Ginny wzruszyła ramionami. Miała oczy pełne łez. Możliwe, że przez nią jej bracia wpadną w tarapaty, albo zabłądzą i może nawet nigdy nie wrócą! Przecież ona tylko chciała wiedzieć jak wygląda Hogwart ...
- Gdzie my jesteśmy? - zmartwił się George.
Miejsce rzeczywiście wcale nie przypominało Hogwartu, a z daleka na pewno nie dymiło się w kominie chatki Hagrida. Percy próbował się uwolnić z ciasno związanych sznurów, ale bezskutecznie.
- A racja ! Zapomniałem o tobie. Teraz to chyba nie będziesz niebezpieczny - uśmiechnął się szeroko George tak, że widoczne były jego wszystkie zęby.
Nagle usłyszeli jakieś krzyki. Dobiegały z wielkiego dworu, którego wcześniej nie zauważyli.
- Chodź - pociągnął Percy'ego za rękę i razem schowali się za wielkim dębem.
Percy miał tego dość. Jak na prefekta przystało nie był przyzwyczajony do takich sytuacji. Co jakiś czas mówił : " Dobrze, że matka tego nie widzi..." albo " Jak wrócimy do domu to poproszę ojca, żeby własnoręcznie sprawił ci lanie".
- Ty wredny, głupi śmierciożerco! Tylko na to cię stać? - dobiegał do ich uszu jakiś damski głos.
- Zamknij się tępa kobieto! Jak śmiesz tak do mnie mówić?
George mógłby przysiąc, że ten gruby, męski głos należy do ojca Malfoya. Czyżby on i jego małżonka nie byli takim idealnym małżeństwem? Usłyszeli płacz kobiety... Pewnie Lucjusz uderzył ją w policzek. Drzwi się otworzyły a z nich wypadł Draco. Co dziwne nie szedł swym dostojnym krokiem, a z jego twarzy spełzł szyderczy uśmieszek. Wręcz przeciwnie z jego dużych, stalowych oczu spływały słone łzy. Usiadł na trawie i zdenerwowany kopał kamyki leżące obok. Miał smutną minę i zmarszczone ze złości czoło.
- Cykor i beksa. - wyszeptał śmiejąc się George.
- Wcale nie prawda, on po prostu jest wrażliwy i nie pozwoli krzywdzić matki!
- Ginny ? Skąd się tu znalazłaś? - zdziwił się Percy.
Dziewczynka popatrzyła ze złością na stojącego obok niej Freda i wyszeptała :
- A jak myślisz? Twój braciszek jest tak inteligenty, że kazał mi wejść do kominka i powtarzać coś w rodzaju " apff... hogw...he...". Myślał, że jak będę udawać ciebie to znajdziemy się w tym samym miejscu co wy.
- Ale po co? Przecież mogliście nas jakoś uratować! Powiedzieć ojcu... A tak to zostaniemy tu razem na zawsze! - przerwał przestraszony Percy uderzając się w czoło słysząc bezmyślność brata.
- Rozbiłeś wazon?!!
- Przecież stary był !
Ich kłótnie przerwała sowa, a dokładnie Errol. Upadł wycieńczony na ziemie, a Fred wyciągnął pośpiesznie list.
Chłopaki !
Gdzie wy się włóczycie? Jak matka wstanie to wpadnie w szał! Jeszcze rozbiliście dzbanek z proszkiem Fiuu. Nawet jeśli będę udawał, że śpicie i tak się nie nabierze, no wiecie nasz zegar...
Wracajcie!
Ron.
P.S. Jak wyciągnęliście Percy'ego?! Podziwiam was.
- Obiecuję ci, jak tylko wrócimy do domu dostaniecie takie lanie, że nigdy mnie nie zapomnicie - Percy spojrzał na bliźniaków z wielką chęcią zemsty.
************************************************************************
Drogi czytelniku ! Jeśli ci się podobało zostaw komentarz :) Jeszcze raz dziękuję Weronice, gdyż dzięki niej powstał ten post. Aha... rozgadałam się, ale czas do konkretów :P Na Facebooku dobiliśmy do 1200 like. Dziękuję :) A w ankiecie jeśli się nie mylę wzięło udział 16 osób. Zapraszam do uzupełniania ankiety i do rozwiązywania quizu :*
Pozdrawiam
Draco Malfoy
Awrrr *w* no w końcu ! Rozdział oczywiście swietny ! Dziękuje za dedykacje i nie mg doczekać się następnego rozdziału (jak to ja) A i zapraszał do mnie :D http://panna-weaslay.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział :D Mam nadzieję, że jakoś wrócą do domu :D Szkoda mi tylko Draco :c
OdpowiedzUsuńCo do błędów, nie pojawiło się dużo ;)
- Zamknij się na chwilę - wyszeptał Fred i zatkał rękom usta George'a. - Powinno być (...) ręką usta George'a.
No i puchacz nazywał się Errol, drobna literówka ;)
Och, jeszcze jedno. Link do bloga zostawiaj proszę w zakładce "Sowia Poczta", to jest miejsce na spam ;)
Pozdrawiam, życzę weny i czekam na kolejny rozdział,
Mrs Black