środa, 16 kwietnia 2014

~Rozdział piąty~ TRAGICZNA DECYZJA PANI WEASLEY-

         Nie ma sensu opisywać całego meczu. Był zbyt agresywny, a jednym słowem warunki były tragicznie. Na trybunach słychać było masę krzyków. Najgłośniej krzyczeli Ślizgoni, ale Gryffoni nie poddawali się.
"To nie ma sensu"- pomyślał zrezygnowany Fred kiedy wynik był znacząco korzystny dla Ślizgonów.
Zdenerwowany Neville słysząc po raz setny śpiew Malfoya postanowił zmienić trochę jego piosenkę.
Krzyczał tak głośno, że Hermiona siedząca obok przestraszyła się, że zaraz wypluje migdałki.

                                   My Gryffoni wiemy jak Quidditch na nas działa
                                   Lubimy jak Ślizgon z miotłą krzyczy "Aua" !
                                  To jest ta szlachetna krew! A tamten to ślimaków jęk!

Ron natomiast był zachwycony postawą Nevilla. Sam postanowił dokończyć jego piosenkę, ale jemu nie szło tak łatwo. Po około godzinie Harry zobaczył znicz. " Hmmm... my mamy 120, a oni 260 ! Muszę go złapać wygramy dziesięcioma punktami " - pomyślał.
Już był tak blisko, słyszał wiatr we włosach. Coś mu mówiło: "Szybciej, szybciej" Nagle ZŁAPAŁ!!!
Cały w pocie, ale szczęśliwy wylądował delikatnie na ziemi. Fred i George szybko podbiegli do niego.
- Złapałeś? Złapałeś? Nie gadaj, że złapałeś - wydyszał przerażony Fred
- No złapałem, ale to chyba dobrze, no nie? Wygraliśmy !
- LUDZIE, GRYFFONI CO ZA NIESZCZĘŚCIE W OSTATNIEJ SEKUNDZIE ŚLIZGONI ZDOBYLI DZIESIĘĆ PUNKTÓW I JEST REMIS !!!! LUDZIE CO ZA NIESZCZĘŚCIE! Dobrze, że napisałeś testament Fred- mrugnął do brata znacząco.
- No, ale w sumie to nie przegraliśmy. REMIS JEST NO! - wtrąciła się Alicja
Ale dla Gryffonów ( szczególnie dla Wooda ) remis ze Ślizgonami to jak przegrana. Na ten mecz czekali jak na zbawienie.
- A trudno- powiedział Fred i tryumfalnie wyszedł z boiska prosto do szatni.
- Ja też tak uważam! Nie ten to inny. Pff... w końcu jeszcze nic się nie stało, a w każdym razie gdyby Fred umarł z rozpaczy, a to mu raczej nie grozi mam spory spadek. - zatarł ucieszony ręce.- Oczywiście nie chcę żeby ktokolwiek umierał... co ja gadam? Zaczęłam o Quidditchu a teraz o spadku mówię. W każdym razie Wood będzie miał mały dramat w swoim życiu. I yy...przydałaby mu się mała terapia.
      To mówiąc pobiegł szybko za bratem. Istotnie George miał rację. Oliver leżał  na ziemi waląc pieśćmy w ziemię. "Przesada"- pomyślał George oglądając się za siebie.
Harry pobiegł zaraz za bliźniakami. Publiczność siedziała nie zdając sobie sprawy kto wygrał. Zdenerwowana McGonagall wyszła na środek i powiedziała
- JEST REMIS !
Na te słowa wybuchły oklaski i wiwaty uczniów ze Slytherinu i Gryffindory. Ucieszony Malfoy pokazał Ronowi język. "Parszywa świnia"- pomyślał Weasley.

- Fred, George! -usłyszeli za sobą chłopcy.
Był to Harry przez całą szkołę biegł za braćmi. Zadyszany przystanął. Fred popatrzył na niego przesadnio mądrą miną.Czuł się zaszczycony, że to własnie jego szukano po całym Hogwarcie. George popatrzył głupkowato.
- To znaczy, że przeze mnie przegraliśmy? Za szybko złapałem znicz tak?
Chłopaki popatrzyli głupio na siebie.
- Nie to nie twoja wina. raczej twoja zasługa, no wiesz gdyby nie ty no to by była totalna klęska. Dzięki tobie remis, a remis to dobry wynik, no nie Fred?
 Harry uśmiechnął się prawie przez łzy. No w sumie mówili prawdę, ale jak sobie przypomniał widok Wooda rzucającego się po ziemi.
- No my chyba będziemy spadać. Jeszcze trzy zamówienia do zrobienia !!
Ruszyli szybko co jakiś czas potykając się o szatę. Gdy weszli do dormitorium od razu wpadła przez okno sowa puszczając przesyłkę na kolana Georg.
- Wyjec ! - krzyknął
- Co robimy? Wrzucamy do kominka? A jak wybuchnie? Aaaaaaaa!!!
George bezmyślnie wrzucił do kominka wyjca, ale to nie podziałało. Oboje usłyszeli donośny głos pani Weasley.
 Ja wam dam! Wstyd i hańba dla naszej rodziny! Jeszcze żaden z waszych braci ans tak nie upokorzył! No żeby z transmutacji, eliksirów, obrony przed czarną magią, wróżbiarstwa, z zaklęć, astronomii i nawet nie wiadomo z czego tam jeszcze same "O" dostawać! Tacy jesteście Okropni? A więc tak? No niech będzie! Jak tylko przyjedziecie na wakacje od razu do mugolskiej rodziny was poślemy i zobaczymy jak tam sobie dacie radę! Macie szczęście, że wasz ojciec zaprzyjaźnił się z rodziną poza magiczną !!! Ja nie żartuję!!

- Koniec? - zapytał przerażony Fred. 
- Dobrze, że nie wie o trollu z zielarstwa. Wtedy to by nam chyba zamieszkać pod mostem kazała.

                                 
                                   

3 komentarze:

  1. Nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji u mnie ;)
    magic-world-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo fajny :)
    Tylko...
    " Hmmm... my mamy 123, a oni 272 ! Muszę go złapać wygramy jednym punktem " - pomyślał.
    Nie może być taka punktacja bo za złapanie znicza jest 150 pkt, a za gola 10 pkt ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem właśnie. Zapomniałam sobie. A potem to o tym nie myślałam xD Już poprawione ;3

      Usuń