- A jak nas wyleją ? - zapytał w końcu zrezygnowany Fred.
George nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Też wciąż go dręczyło, ale starał się o nim nie myśleć. Jedno jest pewne pochwały by za to nie dostali. Ich myśli nagle zatrzymały się... usłyszeli ciężkie odgłosy stóp zbliżające się do dormitorium. Po chwili do ich uszu doleciał dźwięk skrzypienia w drzwiach. Podnieśli głowy do góry by upewnić się czy nikogo nie ma w sypialni, ale zaraz wzdrygnęli się gdyż przed ich oczami ukazał się.... Flich !
- O matko ! - krzyknął George chowając twarz w poduszkę.
- Koniec żartów ! Głupoty się skończyły, już mi wstawać !
Chłopcy usłużnie powstali. Popatrzyli się na niego niedowierzającym wzrokiem. " Ehe... zobaczył nas, wiadomo. Głupia kocica! " - pomyśleli.
- Idziemy do Dumbledora ! Wyleje was, a potem czas na małe tortury. - i w tym momencie potarł zadowolony ręce, a w jego oczach pojawiła się iskra szczęścia.
- Każdy wie, że pan lubi czasem te swoje małe torturki, czyż nie? - zapytał Fred.
Flich najwidoczniej nie dosłyszał pytania, ale szczęśliwy, że w końcu kogoś wyleją kroczył dumnie korytarzem. Nie spodziewał się tylko jednej rzeczy, jego szczęście mogła zepsuć tylko jedna osoba. Stanęli. Flich wsłuchał się w ciszę, aż nagle... TRACH!! W prost na jego głowę spadło wiadro z czerwoną farbą.
Bliźniacy popatrzyli w górę, a nad sufitem dostrzegli rozbawionego Irytka.
- Dzięki kochany Iryśu ! Nie zapomnimy ci tego do końca życia ! - wykrzyknęli uradowali i pomknęli prosto przez pusty korytarz.
Flich klną na Irytka, a on śmiejąc się pokazał mu język.
Fred i George zatrzymali się przy łazience prefektów. Zmęczeni gonitwą opadli na drzwi, szybko oddychając. Nagle opadli na podłogę, bo zza drzwi wyszedł Percy.
- Co wy zrobiliście?! Matka z ojcem jadą tu do szkoły!!! Pewnie was wyleją ! Czy wy jesteście mądrzy?
- Długa historia, teraz wybacz musimy... yyy.... - zająknął się George
- Odwiedzić łazienkę, no wiesz sprawy fizjologiczne. - dokończył Fred.
- Razem? - zdziwił się Percy.
- A no razem, przecież jest kilka kabin. No chodź Fred, bo się znów zlejesz. - pociągnął brata za ramię i weszli do łazienki.
Fred zamknął szybko drzwi. Upewnił się czy nikogo nie ma ( zaglądając do kabin ) i usiadł na wannie.
- No to pięknie jesteśmy zrujnowani! - zaszlochał cicho.
- Mam ostateczną broń - wyszeptał George wyciągając rękę z niebieskimi cukierkami.
- Chcesz żebyśmy byli starzy? - zdziwił się Fred.
- To jedyny sposób, żeby uciec z Hogwartu niedostrzeżeni.
Fred przełknął ślinę podniósł do góry cukierka.
- Bez ryzyka nie ma zabawy - uśmiechnął się do złej gry i połknął.
Po chwili George poszedł w jego ślady. Poczuli się jakoś dziwnie, mieli lekkie mdłości, aż nagle... urosły im brody ! Nie mogli powstrzymać się od śmiechu.
- Jeśli tak mamy wyglądać za osiemdziesiąt lat to nie jest tak źle - powiedział ciągle się śmiejąc Fred.
Czasu nie było wiele, a warunków tym bardziej. Chcieli uciec przez okno, ale to nie miało by sensu, no bo za wysoko, a poza tym potem będą biec na nogach? Nie, to by się nie udało. Nagle usłyszeli spuszczenie sedesu. Wzdrygnęli się. Przecież dokładnie sprawdzali i nikogo w toalecie nie było. Z kabiny wyszła dziewczyna, a dokładnie duch dziewczyny. Miała okrągłe okulary i dwa kucyki. Otworzyła szeroko usta ze zdziwienia
- Przecież to toaleta dla prefektów, w dodatku uczniów, nie jesteście za starzy ? - zapiszczała okropnym głosem.
Fred i George popatrzyli na siebie. Trudno było odpowiedzieć na to pytanie. Przecież prawdy nie mogą powiedzieć.
- No właśnie to toaleta dla prefektów i w dodatku dla chłopców, a ty nie jesteś czasem kobietą? -zapytał w końcu Fred.
Dziewczyna zaczerwieniła się. Chwilę jeszcze przyglądała się bliźniakom, aż w końcu spuściła się w sedesie krzycząc : ( Chcecie uciec? Weście hipogryfa! ) a przy tym opryskała wszystko dookoła.
- Ale jędza, podsłuchiwała. - wyszeptał George.
- Dobra szybko nie mamy czasu, zaraz to przestanie działać, gdzie możemy znaleźć hipogryfa?
- Bo ja wiem? W zakazanym lesie? Albo u Hagrida?
Trochę to wszystko nie miało sensu. Żeby aż tak trzeba było się starać, aby uciec ze szkoły? Do czego to doszło?
- No dobra, rozdzielmy się. Ty tu poczekasz i pomyślisz gdzie uciekniemy, a ja polecę do Hagrida po hipogryfa. - powiedział Fred.
George pomógł wyjść przez okno bratu i pomachał mu na pożegnanie. Właśnie teraz zorientowali się, że cukierki przestały działać.
- Niestety nie mam już więcej. - wykrzyknął z góry George.
- Obejdzie się. A teraz błagam, żeby nas nikt nie zauważył.
Mijały sekundy, minuty. Wszystko wydawało się takie długie, bez końca. " Chyba minęła już godzina" - pomyślał George. Nagle dostrzegł w oknie swojego brata.
- Przepraszam, chwilę to trwało.
Razem na niego wskoczyli. Lecieli prosto, bez sensu, byle daleko.
- Hagrid uczył mnie jak z nim postępować. No wiesz, jak bezpiecznie go głaskać i takie bzdety.
- Myślisz, że starzy się załamią?
Fred zamilkł na chwilę. Wszystko mieli obmyślone, ale nie pomyśleli jaki ból sprawią rodzicom znikając bez słowa.
Nad nimi unosiła się potężna mgła, ledwo cokolwiek dostrzegali. Nagle hipogryf pociągnął gwałtownie w dół. Tak mocno, że chłopcy poczuli skręcenie w żołądku. Po chwili upadli na ziemię. Rozglądnęli się wokół, lecz nigdzie nie mogli dostrzec hipogryfa. Mgła robiła się coraz gęstsza, a oni nie mieli pojęcia gdzie się znajdują. Z oddali dobiegały dziwne, wręcz przerażające dźwięki.
- Co to ? - przestraszył się Fred.
- To coś co wydaje te dźwięki jest okropne, ma kościste palce, rozwlekłe jakimś okropnym śluzem. - odparł George marszcząc nos.
- A ty skąd to wiesz?
- To nie mógł być przypadek ! To było zbyt realistyczne ! - wykrzyknął.
- Odbiło ci? Nie wiadomo gdzie jesteśmy, śmierdzi tu moczem, nic nie widać, jakieś maskarady się drą, a ty...
- Śniło mi się to, rozumiesz? To coś chciało mnie udusić. Boję się, że zrobi to i teraz !
Fred oniemiały spojrzał z niedowierzaniem na brata. Czyżby tak miałby wyglądać ich koniec? Weasleye, którzy marzyli tylko o małym sklepie w mieście, którzy mają tak małe wymagania od życia mają umrzeć w wieku trzynastu lat? Tak nie może się to skończyć.
Z mgły wydobyła się zakapturzona postać. Wyciągnęła rękę. ( Tak była to ręka obślizgła i chuda ) . Aż nagle... po lewej stronie George dostrzegł niebieską postać. To było zwierze. Było to tak piękne i niezwykłe, że przez chwilę zapomniał o tym co dzieje się dookoła niego. Zwierze to, a była to dostojna łania kroczyło prosto na zakapturzonego potwora. Chłopak spojrzał za siebie i aż krzyknął ze strachu. Okropna, czarna postać stała nad opadłym na ziemi Fredem i trudno określić co robiła. Wysysała wszystko z wnętrza jego duszy. Łania podbiegła do niego i przepędziła okropnego potwora. George nie myśląc ani chwili uklęknął przed bratem.
- Nie jesteś moim bratem. Do brata ma zawszę się pretensje i nie potrafi tak zrozumieć. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. - wydyszał Fred, a jego powieki zamknęły się.
- Nieeeeeeeeee !!!! - wykrzyknął George płacząc na jego ramię.
- Co się stało chłopcze? - powiedział jakiś głos z tyłu.
Chłopak odwrócił się i zobaczył Dumbledore'a.
- Profesorze on .... nie żyje !!!! - wykrzyknął zapłakany.
To nie możliwe, prawda? Fred nie może umrzeć ;_;
OdpowiedzUsuńTo Snape? Snape ich uratował? Bosz, skąd TAM Dumbledore? I gdzie jest to TAM?
Tak dużo pytań, czekam na kolejny rozdział :3
WOW. Masz talent ! Nie lubię pisać wylewnych komentarzy, ale akcja jest cudowna i zawrotna ! Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale wszystko się wyjaśni :)).
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowy rozdział :
http://co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę weny ! :D
Na początku się śmiałam, a potem załamałam ; _ ; Naprawdę świetny rozdział, czekam na kolejny i życzę weny!
OdpowiedzUsuńOch nie, on nie może umrzeć już teraz!
OdpowiedzUsuńBiorę się za kolejne rozdziały i mam nadzieję, że nie muszę się z nim żegnać...
Pozdrawiam i zapraszam na mój równie potterowski blog :)
nimfadora-scatty-tonks.blogspot.com