piątek, 24 października 2014

~Rozdział dwudziesty~ TAJEMNICA

  - Angelina, uważasz, że jestem przystojny? - zapytał George podczas śniadania smarując kanapkę dżemem.
Dziewczyna oblała się czerwonym rumieńcem. Od zawsze była zakochana w chłopcu, ale nie miała odwagi mu o tym powiedzieć. Totalnie ją zatkało i nie miała pojęcia co odpowiedzieć. Czarnoskóry chłopiec - Lee Jordan słysząc to pytanie zakrztusił się biszkoptem. W tym gronie przyjaciół nigdy nie padały takie pytania... Było wiadome, że Lee podkochuję się w Angelinie, ale żeby George? Fred nie wytrzymał wstał od stołu i głośno zasunął krzesło. Jako jedyny wiedział o co tak właściwie chodzi. Jego brat był ślepo zakochany w pięknej, a zarazem podłej Ślizgonce znanej z tego, że wykorzystuje każdego naiwniaka i wkręca w jakieś czarno-magiczne przekręty! Myśli, że ma u niej szanse? Pff... żałosne.  
  Wyszedł z wielkiej sali nie oglądając się za siebie. Był bardzo zły... Miał już dość brata palanta, który robi wszystko, żeby spodobać się jakiejś krowie! Pokój wspólny był zupełnie pusty, a ogień w kominku powoli przestawał płonąć. Usiadł na fotelu tuz obok tablicy ogłoszeń i wyciągnął z torby Dziennik Toma Riddle'a. Ostatnio ciągle nosił go przy sobie. Wiedział, że jest być może niebezpieczny, ale gdy czuł złość mógł mu zawsze się zwierzyć. 

Tu znowu ja, Fred Weasley. Mój brat jest nie do wytrzymania... Nigdy nie zrozumiem ludzi zakochanych... Czy istnieje takie coś jak miłość? Bo dla mnie to zwykłe oszustwo i krętactwo. A ta nawiedzona Vanessa i tak jest zwykłą oszustką! 

Krzywe pismo chłopca błyskawicznie pojawiło się na stronach dziennika.  Widać było, że był okropnie zły, bo prawie złamał pióro i na skutek tego powstał duży kleks. 

Miłość nie istnieje. Wierzą w nią tylko ludzie słabi, którzy nie potrafią się pogodzić z tym, że nie potrafią zrobić nic zupełnie sami. Oszukują się... Wmawiają sobie, że się kochają... Ale to nie ma sensu. 

Zgrabne pismo pojawiło się po kilku sekundach. Ostatnio Fred polubił je tak mocno, że czuł do niego jakąś przyjacielską więź. 

Przysięgał mi, że nigdy się nie zakocha. Póki ja żyję, nie zazna miłości! 


On cię oszukał. Nie jest godnym nazywać się twoim bratem. A jego miłość... Nienawidzę jej ! 

Po przeczytaniu ostatnich słów Fred z hukiem zamknął dziennik. Nienawidzi jej? Skąd ją zna? Wpatrzył się w złote litery układające napis : " Dziennik Toma Riddle'a ". 
Słońce mocno grzało. Pot spływał po jego skroni... Nazwisko właściciela zabłysło oślepiając go... No jasne! Dlaczego wcześniej na to nie wpadł? Wybiegł z pokoju wspólnego jak poparzony omijając i potrącając niektórych uczniów.
- Fred? Co się stało? - zmarszczył czoło Lee. 
Nie zważając na nic chłopiec biegł w stronę lochów. Zbiegł szybko po schodach omijając dwa stopnie. Zadyszany wpadł do klasy. Przy biurku stał profesor Snape z miną wrogą, a zarazem wystraszoną. Fred mało nie wybuchnął śmiechem przypominając sobie incydent z łajnobombą, który miał miejsce w tamtym roku. 
- Dzień dobry prze pana. Ja chciałem na chwilę poprosić Vanesse, bo pani... yyy... profesor McGonagall ją wzywa... 
- Profesor McGonagall? Ale czy to coś ważnego? Bo jak widzisz prowadzę lekcję, której ty i tak z pewnością nie zrozumiesz - spojrzał na niego z ukosa. 
- Pewnie tak... Tak samo jak nie zrozumiem pana fryzury, profesorze. 
Uczniowie wybuchnęli śmiechem. Snape przeszył chłopca wzrokiem, a następnie wzgardził Ślizgonów i Gryffonów nędznym spojrzeniem. 
- Gryffindor traci pięć punktów, panie Weasley. Vanessa możesz wyjść, ale masz wrócić, za dziesięć minut. 
Dziewczyna wstała, uśmiechnęła się do profesora i ruszyła razem z Fredem po schodach. "Dziwna jest... po co poprawiać co dwie sekundy włosy?" - rozmyślał chłopiec. 
- Gdzie jest pani profesor? - zapytała rozglądając się dookoła. 
I w tym momencie Fred miał ochotę uderzyć ją w twarz. Na szczęście w  ostatniej chwili uświadomił sobie, że ma swoje zasady i dziewczyn nie bije, nawet jak są Ślizgonkami. 
- Znasz Toma Riddle'a? - zapytał spoglądając na nią z nienawiścią. 
Milczała... Na jej twarzy pojawiały się srebrzyste łzy. Widać było, że targały nią emocje... Pewnie to był dla niej ktoś bliski... Po chwili kiwnęła przecząco głową. 
- Nie kłam! Jak wytłumaczysz fakt, że macie te same nazwiska? - wciąż nic nie mówiła... - A może to ci coś przypomni? - zapytał wyciągając Dziennik Toma Riddle'a. 
- Skąd go masz ? 
- Powiem ci jak odpowiesz na moje pytanie. Kim dla ciebie jest Tom Riddle? 
Mocno westchnęła, otarła łzy i wyszeptała :
- Matka Toma była zakochana w mugolu, jednak jej ojciec i brat sprzeciwiali się temu związku. Byli potomkami Salazara Slytherina i uważali, że to mogłoby zhańbić ich krew.  Gdy Meropa dowiedziała się, że młody Riddle jej nie kocha wpadła w rozpacz. Zakochana do szaleństwa postanowiła użyć eliksiru miłosnego. Wzięli razem ślub i w końcu zaszła w ciąże. Naiwna kobieta pomyślała, że jeśli będą mieć razem dziecko to pewnie ją pokocha... Przestała mu podawać amortencje, a on gdy się ocknął odszedł... Po prostu ją zostawił. Opuszczona matka tułała się, nie mogąc odnaleźć się po utracie męża. Była tak mocno zrozpaczona, że straciła swoją magiczną moc. Zdesperowana sprzedała jedyną pamiątkę, po swoim przodku - Slytherinie za marne grosze. Zapewne nie miała pojęcia, że ten medalion był bezcenny. Gdy zbliżała się data porodu znalazła jakiś sierociniec w Londynie i tam urodziła małego Toma. Nie wiele osób wie, pewnie praktycznie nikt, że Tom miał jeszcze brata bliźniaka, którego nazwała Richard. On był nie znany zapewne dla tego, że szybko został zaadoptowany.  Riddle znienawidził swojego brata. Zazdrościł mu rodziny i szczęścia. Kiedyś próbował go zabić...
- Czyli kim dla ciebie jest ten cały Tom Riddle ? - przerwał opowieść Fred. 
- Richard to mój ojciec...
Zapadło milczenie. Chłopak nie miał odwagi nic powiedzieć. Przez cały ten czas rozmawiał z jakimś psychopatą, który chciał zabić własnego brata? 
- Nie podaruje mu tego! Zemszczę się! Muszę tylko nabrać trochę więcej mocy, muszę go zabić! On zabije mojego ojca! Ja zabije wszystkich jego zwolenników!
Jej oczy dziwnie poczerwieniały, można było w nich dostrzec błysk szaleństwa. Nie była już taką ładną, dobrze wychowaną dziewczynką , zamieniała się w potwora! 
- Skąd masz ten dziennik ?! - wrzeszczała łapiąc Freda za gardło. 
- Zostaw go! 
Vanessa odwróciła głowę szukając osoby, która się jej sprzeciwiła. Jakieś trzy metry od niej stał przestraszony George Weasley ściskający z przerażeniem różdżkę. Jego nogi trzęsły się, a oczy powiększyły ze zdziwienia. Dziewczyna brutalnie popchnęła duszonego przez siebie chłopca i wolnym krokiem podchodziła do jego brata. George wyciągnął drżącą rękę i skierował różdżkę w stronę dziewczyny. Ona głupkowato się uśmiechnęła. 
- Crucio! - krzyknęła. 
A chłopiec upadł na ziemie zwijając się z bólu. Dziewczynie najwidoczniej to się podobało. Nie przestawała, była na tym skupiona i nie odrywała oczu od wijącego się chłopca. Ból był niewyobrażalnie wielki. Trudno opisać go słowami. 
- Drętwota! 
Dziewczyna znieruchomiała. George cały obolały po okropnym cierpieniu ledwo utrzymywał się na własnych nogach. 
- Dzięki - wyjąkał wymuszając uśmiech. 
- No nie ma sprawy przyzwyczaiłem się wyciągać cię z tarapatów. 
George podszedł bliżej brata i z trudem podał trzęsącą się dłoń. 
- To jak zgoda? To była totalna pomyłka... Miałeś rację Ślizgoni to banda bezmózgich kretynów.
- Ja tak powiedziałem? Ale ja jestem mądry. Przy okazji to wiesz, że obraziłeś się na mnie na dziesięć godzin i dwie minuty. Odpiczając siedem godzin na sen to na trzy godziny. No dobra uciekajmy, bo jak nas Snape przyłapie to nie obejdzie się bez szlabanu. A ja nie mam ochoty niszczyć szampony do włosów tylko po to, żeby nigdy do niego nie dotarły. 
  Bracia pomknęli razem korytarzem śmiejąc się do siebie tak jakby przed momentem nic się nie stało.   

*******************************************

Czytasz = komentujesz

Dzięki za uwagę. Ten rozdział ni należy do najlepszych, ale nie miałam zbyt dobrych pomysłów. Jak wiecie bywają lepsze i gorsze wpisy. Brak czasu mnie totalnie ogranicza. Dlatego zawieszam tymczasowo bloga. Może wpadnie mi jakiś pomysł do głowy i coś jeszcze napiszę, ale chyba w to wątpię. 
 Pozdrawiam
Draco Malfoy

6 komentarzy:

  1. Hahahahaha końcówka bezcenna, świetnie oddajesz charakter bliźniaków, lubię jak bohaterowie nie odbiegają od pierwowzorow Rowling i u ciebie jest to na plus. Rozdział jest przyjemny, gładko mi się czytało, w wolnej chwili nadrobie resztę, czekam również na kontynuację! Daj znać co i jak!
    Vanillia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No przestań był świetny zgadzam się z poprzednią końcówka najlepsza. Nie zawieszaj bloga. Jest boski!!!



    http://miloscwczasachapokalipsy44.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejjoo :D
    Post = extra ja zawsze
    Mam nadzieję, że wpadnie ci do głowy jakiś zajebisyt pomysł i bloga nie zawiesisz
    Życzę natchnienia
    Zapraszam do mnie :*
    itsmylife-dontyouforget.blogspot.com
    Jeśli zajrzysz, proszę o komentarz ;)
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju, jeju! Końcówka najlepsza hahahahhaha xDD
    Mówie ci to kolejny raz ale masz mega wielki talent :)
    Buuuuziaki Weroniko :* Hahhahaha xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Czadowe moimi ulubionymi bohaterami(z książek i filmów) są George i Remus

    OdpowiedzUsuń
  6. Czadowe moimi ulubionymi bohaterami(z książek i filmów) są George i Remus

    OdpowiedzUsuń